![]() |
|
|||||||||||||||||
|
Przemek Baranowski w wywiadzie w Polskiem Radio Edmonton, 22 stycznia 2017
KYOKUSHIN KARATE CLUB EDMONTON
260 Lakewood Road East, Edmonton, AB T6K 4C2 Irek (Eric) Slobodzian
Nidan (2nd Dan)
President & Head Instructor
Cell: 780-975-9876
Email: ireks@ekkc.ca Link do plan zajec ponizej:
CONRADY 2013 INDYWIDUALNOSCI MORSKIE
WEST COAST TRAIL 2011
Z okazji moich 40-tych urodzin i w zamian za coroczna wyprawe "meska", zaproponowalem moim wspol-rowiesnikom przebycie 75-cio kilometorowej West Coast Trail. Niestety, ze wzgledu na ilosc potrzebnego czasu (2 tygodnie) z calej naszej osmio-osobowej grupy meskiej, na wyprawe mogli sobie tylko pozwolic Przemek Baranowski i Wojtek Przewlocki. Akurat zlozylo sie tak, ze wraz ze mna, jest to oryginalna trojka, ktora rozpoczela nasze wyprawy "meskie" w 2004 roku. West Coast Trail jest trasa, ktora znajduje sie na zachodnim wybrzezu Vancouver Island, pomiedzy miasteczkami Bamfield na poludniu i Port Renfrew na zachodzie. Jest to jedna z trudniejszych tras plecakowych w Kanadzie ze wzgledu na swoje polozenie, odludnosc i pogode. Wiekszosc ludzi przedywa ta trase w ciagu 5-6 dni, lecz my zalozylismy sobie, ze nie bedziemy sie spieszyc i poswiecimy na trase do 10 dni - w zaleznosci od pogody. Na calej odleglosci 75 km nie ma jako-takiej cywilizacji - istnieja wychodki z dziurka w desce a prysnic to potoczek wplywajacy do oceanu. Nie ma sklepow na zakup prowiantu lub innych potrzebnych rzeczy wiec trzeba polegac na dobrym planowaniu i... szczesciu - caly prowiant, ubrania, namiot, mate do spania i inne potrzebne rzeczy niesie sie w plecaku. Wiec po co to robic, mozna sie zapytac w tym momencie? Brudny, niedomyty, zmeczony, czasami mokry i brudny od blota, to musi byc wariat, ktory bez przymusu zgada sie na cos takiego! Ale w tym wariactwie tkwi narkotyk, ktory takim jak my wystarcza aby widziec w takiej wyprawie sens i zabawe! Wyprawa byla pelnym sukcesem, glownie dlatego, ze wszystko odbylo sie wedlug planu. Planowalismy i liczylismy na dobra pogode i tak bylo - poza pierwszym deszczowym dniem, mielismy dziewiec dni pieknego slonca i gwiezdzistego nieba nocami. Dodatkowo, dzieki temu, ze nie spieszylismy sie jak wiekszosc ludzi, mielismy czas na to aby podziwiac uroki zachodniego wybrzeza Vancouver Island powoli, a nie w "przelocie" jak wiekszosc innych biwakowiczow. Trzecia i niesamowicie wazna przyczyna sukcesu tej wyprawy bylo zaplanowanie, poczawszy od typu obuwia a skoczywszy na typie jedzenia ktore ze soba zabralismy - wszystko sie przydalo i zostalo 100%-wo wykorzystane. Co oferuje West Coast Trail? Glownie "obcowanie" z przyroda! West Coast Trail jest pieknym wybrzezem pokrytym olbrzymim lasem "deszczowym" (tzw. temperate rain-forest), pelnym zwierzat i roslin nie spotykanych w Albercie. Kazdy dziki kamping pozwala na rozbicie namiotu na plazy, spedzenie wieczoru przy ognisku i pobudke przy szumie fal oceanu. Pozwala tez na to aby na dwa tygodnie zapowmniec o cywilizacji - nie ma samochodow, internetu a telefony komrokowe nie dzialaja! Jestes tylko ty, twoi koledzy i trasa.
Igor
CANADIAN DEATH RACE 125 KM
DEATH RACE 125 KM ………..GO, DEATH RACER !!! 2 sierpnia 2008 roku w miejscowosci Grande Cache, Alberta (polnocno-wschodni fragment Rocky Mountains) odbyl sie coroczny, tym razem juz 9-ty tzw. Canadian Death Race. Wedlug fachowcow bieg ten zaliczany jest do okolo 20-stu najbardziej trudnych Ultra-maratonow na swiecie. Ma 125 km dlugosci, trzeba wbiec na szczyty trzech gor (Mount Flood, Mount Grande Cache i Mount Hamel) pokonujac okolo 5500 metrow roznice wysokosci. Limit czasu jest 24 godziny i ani sekundy dluzej, a to wszystko w piekielnie trudnym terenie, pelnym blota, kamieni, korzeni i czasami dzikich zwierzat oraz pogody pelnej niespodzianek. W tym roku dosyc duza grupa Palakow z Edmonton brala udzial w tych zawodach. Indywidulalnie startowali: Emilia Turowski, ktora pokonala te trase juz po raz trzeci – brawo od nas wszystkich, Mila ogromne gratulacje, jestes jedna z 81 osob, ktorzy dobiegli do mety, a probowalo 223 !!! Przemek Baranowski, ktory skapitulowal na 98 km, pierwszy raz nie wyszlo – kolejna proba Sierpien 2009. Bogdan Wasaznik, rowniez musial sie poddac po 46 km i rowniez juz planuje powrot na nastepny rok. Zawody te rowniez rozgrywane sa jako bieg sztafetowy I tutaj nasza 4 osobowa druzyna spisala sie wspaniale. Szczepan Ciula pobiegl pierwsze 19 km, nastepnie Bronek Turowski 27 km, potem Beata Pietraszko 19 km, po niej jej maz Igor Pietraszko 38 km I na koniec ponownie Szczepan Ciula 22 km. Czas na mecie troszke powyzej 20 godzin. Laczna ilosc zawodnikow sztafetowych przekroczyla 800 osob, wielu nie ukonczylo biegu. Brawo druzyna POLCZASZKI, ogromny sukces !!! Chcialbym tutaj bardzo serdecznie podziekowac wszystkim, ktorych ciezka ochotnicza praca pomogla uczestnikom wyscigu. Sylwia Baranowski, Jola Ciula oraz czlonkowie sztafety ofiarnie czuwali przez dziesiatki godzin, gotowi na wszelka potrzebna pomoc. Dziekujemy, dziekujemy, dziekujemy. Po zmaganiach doroslych, nastepnego dnia w niedziele odbyl sie Kids Death Race. Ponad 210 dzieci zmagalo sie na 5 kilometrowej trasie, a posrod nich “Czterech Pancernych” z Edmonton. Kuba i Zachary Baranowski, Konrad Pietraszko i Lukasz Ciula. Wszyscy dobiegli do mety I zostali udekorowani pamiatkowym medalem – gratulujemy (ogromnie dumni rodzice).
Wyniki na stronie: http://www.canadiandeathrace.com/times.html Dziekuje za uwage, Przemo Baranowski
SPŁYW CANOE 2005 " Wróciliśmy cali i zdrowi z naszego spływu na canoe po rzece Saskatchewan. Zamiast przemarznięcia, jak niektórzy sąsiedzi wróżyli, jesteśmy nawet lekko opaleni. Pogoda była tak odjazdowa, że nawet przez moment myśleliśmy, że to ciągle sierpniowe wakacje. Wyruszyliśmy o godz. 6:50 rano w sobotę 22 października z Emily Murphy Park w dół rzeki. Po trzech godzinach przerwa na gorąca zupkę na brzegu rzeki (śladowe ilości lodu w zatoczce) i dalej do wioseł. Krotko po godz. 16:00 znaleźliśmy interesujące miejsce do rozbicia namiotu. Kilka chwil później juz było 2 metrowej wysokości ognisko, dobra polska kiełbasa i wszystko inne, niezbędne, żeby kiełbasa nie zaszkodziła............ W niedziele nie śpieszyliśmy się. W sobotę przepłynęliśmy około 70 km, wiec niedziela była bardziej ustawiona na odprężenie się, tylko 26km po wodzie. O godzinie 15:15 dopłynęliśmy do mostu w okolicach miejscowości Waskatenau (trochę bliżej niż Smoky Lake). Na brzegu przywitał nas ojciec dwóch uczestników spływu. Pan Zbyszek mieszka w Waskatenau i stad pomysł popłynięcia do tej mieściny. Zostało nam jeszcze trochę kiełbasy, tak wiec byliśmy zmuszeni do rozpalenia kolejnego ogniska. O godzinie 17:15 przyjechał po nas osobiście właściciel firmy Moon Shadow Adventures, od której wypożyczyliśmy Canoes, i zabrał nas do Edmonton. Wycieczka super, widzieliśmy (i słyszeliśmy kojoty) trochę dzikich zwierząt i ptaków oraz bardzo rzadko spotykany, potężny spadający meteoryt (bez przesady około 3 sekundy - nadal za krotko, żeby wyciągnąć aparat do zdjęcia). Imiona uczestników (alfabetycznie): IGOR, MAREK, MIETEK, PRZEMEK, SZCZEPAN, WOJTEK. Wszyscy wróciliśmy bardzo odstresowani. Polecamy ten rodzaj odpoczynku dla wszystkich, którzy kochają przyrodę od tej strony "na dziko". Podczas koczowania z dala od cywilizacji, ważniejsze dla nas było, komu jeszcze została jakąś gorąca zupka, zamiast sprawdzać czy telefony komórkowe odbierają sygnały. Przemek Baranowski
|