![]() |
WYPRAWY KPT.GWIDONA MILCZYŃSKIEGO |
Gwidon Milczynski 's Public Gallery PICASSA
CHICAGO OCTOBER 2009
Chicago, Chicago................. melodia ktora wygrywa wiatr hulajac po zakamarkach drapaczy chmur. Jestesmy ponownie w miescie ktore przyjelo mnie w 88 roku 21 lat temu. W centrum miasta rozbudowanym z amerykanskim rozmachem. Tym razem nie mieszkamy w piwnicy z daleka od centrum. Mieszkanie w Hotelu “Monaco” eklecztyczne, jakze odbiega ot tego momentu. Tak ze odbieramy miasto z innej perspektywy. Hotel tuz przy rzece Chicago gdzie na przeciwnej stronie ostanio wyrosl najwyzszy z budunkow mieszkalnych w polnocnej Ameryce zbudowany przez Donalda (Trump). Zaiteresowani moga to obejrzec na http://www.trumpchicagohotel.com/ Wokol beton i szklo kwiaty w gazonach czekaja by je usunac z ulic przed zblizajaca sie zima. Tulamy sie nocami po bulwarach rzeki. Malych kafejek stoliczki poukladane do nocnego snu na noc ale też i swietne do czytania ksiazki w ciagu dnia lub surfowania po internecie http://www.casino.com/pl/ . Echem niesiony plusk wody niepokojonej uderzeniami wiosel kajakarzy wracajacych z wycieczki. A na rzece stateczki wycieczkowe zostawiajac wycieczkowiczow gdzies tam. Wracaja do swych cum. Paleta kolorow mieszanych lekkimi falami rzeki przpomina obrazy impresjonistow. Odbite swiatlem kolory neonow wymieszane z switlami przejezdzajacych pojazdow, swiatel przenikajacych przez szyby wiezowcow, upstrzone zarowkami latarn. Oszalamiajace. Jestes zostawiony sam na sam w tym ukropie i co ztym poczac. Robie pare zdjec ale zbyt malo by z nich wybrac to ktore oddaje pozostawione wrazenie. Coz nie ma nic doskonalego. Nie zostalismy przywitani wspaniala pogoda. I to bylo doskonale. Musze powiedziec ze poogoda nam sprzyjala (pogoda zawsze sprzyja zeglarzom). Ogladamy to co zostalo wybudowane podczas naszej nieobecnosci. Milenium Park jak sie mowi kontrowersyjna dla mnie urbanistyka czyli uklad poszczegolnej elementow parku. Tu przemawia przeze mnie architekt. Zostawiam to do przedyskutowanie z wladzami miasta. Zachwytem sa poszcegolne elementy kompozyzji parku nazwal bym je stacjami. Wystawa rzezb zaciekawia roznymi spojrzeniami na materie jak i bryly skomponowane w cos co ma zostawiac wrazenie zamierzone przez artyste. Podobnie wielko przestrzenna rzezba dachow oparta na szklanych scianach teatru (jak by nie bylo jest tam scena i widownia) srebrna. Ciekawa w swoim zamierzeniu. Nigdy nie mialem mozliwosci projektowania tego rodzaju obiektu. Sadze ze fale dachu mozna ciekawiej skomponowac. Nad tymi czesciami ostanio projektowanych obiektow wladze dal bym rzezbiarzom. Ciekawe ze budynki sa raczej szare, brak dominujacych w przyrodzie kolorow. Wspaniala za to koncepcja sciezek i drozek, mostkow i kto wie czego jeszcze powoduje ze jest to w sumie wspanialy obiekt. Muzeum sztuki nie bede opisywal detalicznie ogranicze sie do faktu ze stara czesc z neo klasycznym wejsciem. Z dwoma lwami, jak przystalo na wloski styl, pilnujacymi wejscia. Z nowa dobudowka. Z salami ktorych nigdy nie przebrnalem. Ciekawe czy kiedys zglabie tajemnice tych sal. Bean czyli po polsku bedzie to fasolka. Rzezba wypolerowana by w swej lustrznej powierzchni odbijac otaczajace ja wiezowce jak i twarze zwiedzajacych. Cos innego cos co kazdy wie i zna, po prostu Bean. Slow za duzo by opisac a i zdjec za malo by pokazac. Kazdy ma zabawe i glownie ludzie zaiteresowani swoim zdeformowanym odbiciem. Wszyscy sa dziecmi z usmiechem bawiac sie robia mase zdjec. Obchodzac wokol fasolki jak w wykrzywionym lustrze ogladam odbicie okolicznych wierzowcow. Oh architektura to jest to. Wydaje sie ze ta fasolka jest dobra na piekny sloneczny dzien jaki mielismy. Pochmurny deszczaco siapiacy dzien jest wspanialy na fontanne z twarzami. Stoja sobie takie kostki szklane wodal spada z dachu po scianach. Tysiace wyswietlanych w sekwencji twarzy co jakis czas sklada usta do dmuchniecia na dmuchawca. W tym tez momencie tryska woda z miejsca z obrazu gdzie sa usta. Calosc by nie byla tak ciekawa gdyby nie fakt ze wyswietlane twarze sa filem a nie zdjeciem. Zaciekawieni nie tylko czekaja na wytrysk wode lecz sa zainteresowani tym czy bezimienna twarz mrugnie, czy sie usmiechnie. Czy bedzie to nastepna bedzie biala czy azjatycka, meksykanska czy ciemnawa. Normalni ludzie nie po operacjach plastycznych. Pada deszcz jak na zamowienie woda fontanny miesza sie z woda z nieba. Sale biblioteki moze raczej kontrowersyjny budeynek bilblioteki. Sale akwarium a jakze. Akwarium jest zawsze na pierwszym planie. Z wspaniala kolekcja unikalnych srodowisk. Czasu nie starcza. Przyjaciol wielu nie odwiedzonych. Z braku czasu. Rowniez wielu odwiedzonych. Dziekuje za goscine wszystkim z ktorymi moglismy zjesc obiad. Miastu zas dziekujemy za wspomnienia. Niebu za pogode.
MARZEC 2009
BARBADOS
[file:///C:/Artiza_New/public_html/photogallery/photo00012623/real.htm]
MIAMI BEACH
[file:///C:/Artiza_New/public_html/photogallery/photo00024084/real.htm]
Bahama
Zlozona z niezliczonej ilosci wysp. Najwieksze z nich to... Nie bede ich wymienial, byloby to zbyt nudne ale powiem ze jest ich 20. Wyspa Grand Bahama nie jest najwieksza z wysp Bahama. Nie ma tez na niej zatloczonej turystami stolicy wysp Bahama – Nassau. Grand Bahama ma jednak wielka zalete dla Amerykan, jest najblizej Florydy. Freeport/Lucaya jest jedynym miastem na wyspie. Coz spamietam z tej wyspy. Poczekamy zobaczymy. Jako ze pozyczylem samochod, musialem dostosowac sie do lokalnych przepisow drogowych i poruszac sie po lewej stronie. Jak wiadomo w wszystkich koloniach brytyjskich jest ruch lewostronny ale zebym ja musial jezdzic po lewej stronie , nie do pomyslenia. Najzabawniejsze jest ze samochody nadjezdzaja z takze z lewej srtony a na rondzie tez jedzie sie w lewo. Znaczy to ze jedziesz pod jak to sie mowi pod prad. Po czasie mozna sie przyzwyczaic. W zasadzie nie ma sie wyboru bo druga mozliwosc to szpital. Pomagja mi w tym dobre drogi, oczywiscie w orownaniu do innych wysp karaibskich. Wyspa jest plaska z niezbyt bogata roslinnoscia. Jesli sie nie myle to jest to wapienna skala z kilku centymetowa wartwa zyznej warstwy ziemi. Korzenie wiec sciela sie poziomo. Pytacie o plaze. Plaze sa a jakze. Mnie ciekawi cos wiecej. Ludzie. Cos lokalnego. Gdy studenci maja przerwe semestralna zwalaja sie na wyspe i pija i bawia sie. Pija tu bo w domu jest zimno. Sczegolnie ta zima jest dluga 2008/2009. Chyba ocieplenie globalne (jak nam staraja sie wpoic) powoduje srogie zimy. Mysle ze w tym momencie to ocieplenie jest na przeciwnej polkuli i sciaga cieplo z naszej polkuli. Im zimniej na naszej polkuli tym cieplej na przeciwnej. Woda w Atlantyku sie oziembila do 22 stopni. W takich warunkach nurkowanie nie sprawia przyjemnosci chyba ze ma sie sprzet do nurkowania w zimnej wodzie. Zrobilem dwa nurkowania by sprawdzic jak tu jest. Rafa zniszczona huraganami. Ryby jak to na zniszconej rafie. Sa rekiny ale jest zimna woda wiec odpuszczam nawet rekiny. Ale co mnie zaskoczylo pod woda to widok Lion Fish. Lwia ryba jest ryba majaca takie fajne choragiewki a konce tych choragiewek sa trujace. Ostani raz widzialem te ryby nurkujac na Borneo oraz na Malediwach ale zeby tutaj? Dowiaduje sie ze w czasie jakiegos huraganu dostaly sie z jakiegos rozbitego akwarium. Jako ze nie maja w tym srodowisku naturalnego przeciwnika, ryba ta romantycznie rozmanza sie i zaczyna byc tzw chwastem. Co dalej? Trudno. Samochod umozliwia nam poruszanie sie po wyspie. Old Bay Resort and Marina lezy na zachodnim cyplu wyspy. Po drodze stajemy w porcie gdzie jest drugi co do wielkosci suchy dok na karaibach. Wlasnie remontuja wielki paraserski nalezacy do floty Carnival. Tak sie sklada ze plywalismy na Carnival pare razy i z daleka widzimy charakterystyczny komin statku w doku. Port badzo ruchliwy. Ciekawostka tez jest bardzo waski kanal do portu. Nie wiem czy by sie tam minely 2 statki. Na brzegu wejscia do portu stoi restauracja znana z tego ze karmi ryby a i nawet rekiny przyplywaja. Spieszymy sie wiec na pokaz karmienia rekinow. Ale co sie okazuje. Karmiono rekiny w ktorych wyrobiono odruch opisany przez (o ile sie nie myle) jakiegos ruskiego. Odruch ten polega na tym. Dajesz jesc po dzwonku i o tym samy czasie. Jak sie dowiedza ze po dzwonku jest za darmo jedzenie to sie zlatuja by pojesc. A taka historie o sloniu to znacie. Tak. No to posluchajcie. Jaki to wyrobiono odruch w sloniu. (to nie jest oczywiscie o Bahama) Slon jak sie domyslamy jest duzy i silny takie sobie panisko wiecie. Zawiazali mu supelek na nodze a drugi koniec przwiazali tez gdzes tam do czegos czegos tegos slon nie mogl sie od tego czegos ruszyc. I tak lazil i czlapal wokol. Czas mijal a on tak lazil i lazil sobie. No bo inaczej nie dawaly mu ta lina. Bo na poczatku byla lina. Po pewnym czasie zamienili line na cos cienszego i coraz cienszego az w koncu byl to sznurek. Po latach slon mial takie przyzwyczajenie ze krecil sie w tem samym miejscu. I o nie zadna bujda na resorach ale w koncu slonia odcieli od sznurka. No i co z tego. Slon i tak nie poczlapal dalej niz terytorium po ktorym sie dotad poruszal. Ha zostalo mu to w glowie “nie lez tam bo i tak tam nie dojdziesz”. Ale to bylo tak na marginesie. Nie wiem czy wiecie ze ten ruski sparwdzil to tez na ludziach. Ale na ten temat innym razem a slonia to tez dotyczy. Do rzeczy jak sie mowi by z tego nie zrobila sie grubsza historia. Rekiny nie byly karmione bo nie przyplynely. Dopiero mialy przyplynac. Akcje dzwonke i wrzycania ryb na pozacie rekinom dopiero zapoczatkowano. I rekiny beda w przyszlosci przyplywaly. Tak jak dotychczas przyplywaly do czasu kiedy nie wzieto sie za remont tej restauracji. W czasie remontu ktos zapomnial dzwonic i rzucac rybami (nie mylic z rzucaniem miesem). Przez ta mala pomylke diabli wzieli cala restauracyjna atrakcje. Ludzie ktorzy nas zapewnili ze rekiny byly stali sie naszymi przyjaciolmi i przekazali nam wiel cennych informacji o tej wyspie. Wracamy na trase. Wiec Old Bay Resort and Marina znany z tego ze zmarl tam w tym roku syn aktora Travolta. Zaliczamy cos zjadamy. Resort lub po polsku Osrodek (nie wiem czego srodek lub na co ten srodek, moze na robaki) Osrodek zk ja to mowi, zdyscyplinowany zamerykanizowany....... Elegancja, nawet grzany basen na karaibach po co? Ale w razie zimnych dni jak znalazl. Podobaly mi sie doki yachtowe i zamarzylem by tu raz zadokowac moj jacht. To mnie trzyma prosto i dzieki temu “jesce moge” marzyc oczywiscie. Pokretne drogi prowadza nas z powrotem do domu. Ale po drodze. Koloryt. Brzegi zatoki zasypane Konchami. Konchy (strombus gigas) to takie wieksze morskie “winniczki”. Muszle to maja wieksza od mojej glowy a noge na ktorej go nosza grubsza od mojej reki (ktora jest niczego sobie). Wiec lezy tych muszli kupa i kawalek dalej druga kupa a potem nastepna, nastepna ............ Muszle sa tak okazale ze kazdy zaliczyl be je do swej kolekcji. Muszle sa ale ni mozna ich wywozic. To taka muszla na ktorej Hawaje trabia jak na trabce a takze Tryton mitologiczny, rozniste nimfy i wiele innych postaci. Co znaczy ze muszelka jest tak duza ze goral nie moze jej przycepic do capki a pigmej zawiesic ja na szyji. Konchy sa zaliczane to zanikajacych, slimaki oczywiscie sa do uzytku loklnego a ich mieso exportowac w kontrolowanych ilosciach. Mieso ich jest jadalne. Jadlem wiec salatke i smazone i zapiekane. Lecz najepszy pokaz zrobil nam Edi. Otoz zatrzymalem sie przy malym pikapie (dla wyjasnienia to taka mala ciezarowka). Stojacy przy nim lokalni dopadli mnie wysiadajacego z wynajetego Subaru. Jak sie okazalo sprzedawanie Konch z pikapa nie szlo bo byla niedziela i bylo po modlitwach. Trojka pikapowcow wyznania marichuany, jak to w kazdej religii uwazali ze ich religia jest najlesza i najwazniejsza. Stali wiec w pelnym sloncu z pikapem zawalonym konchami popalajac maryske. Ta okolicznosc pozwolila mi zobaczyc prywatna demonstracje wydobywania slimaka z muszli. Kojarzy sie to z obciaganiem zywego krolika ze skory. Nagralem to skrzetnie i zrobilem pare zdjec. Ocierajac sie latami o skorupy tych slimakow dopiero na Bahama przyszedl czas bym sie na tym poznal. Wiedzialem ze do Kanady muszli Konch nie wolno przywozic. Dlaczego wiec na targowiskach wyspiarskich sprzedaje sie te skorupy jesli sa pod ochrona. Slimaki sa pod ochrona ale nie na wyspach. Podobnie jak z fokami. Foki sa pod ochrona ale nie dla Eskimosow. Komu wiec przeszkadzaja rekiny, liczba ich maleje w zastraszajacym tempie a jak dotad tylko w Singapurze zaproponowano mi zupe z pletwy. Czyzby Chinczyki zjadly wszystkie rekiny? Do czego to doszlo. Musimy chronic ludzi przed ludzmi, zwierzeta tez przed ludzmi, a i cale srodowisko tez przed ludzmi. Na Bahama lokalni chca sciagnac jak nawiecej ludzi. A gdy ich tam bedzie cala kupa i zaswinia cala wyspe to co zrobia lokalni? Beda mieli Nowy Jorek a nie Bahamy. By na tym zakonczyc reszte zostawiam innym. Gwidon
MIAMI BEACH
Tym razem z Miami Beach South. Pisze przy hiszpansko jezycznym radio. Kilkanascie taki ch stacji nadaje audycje przede wszystkim dla najwiekszej populacji Kubanczykow w USA. Kuba jest oddalona o 90 MM (mil morskich) od najbardziej wysunietego cypla Florydy ktorym jest Key West. Jest tu tez duza populacja srodkowo amerykanskich i innych hiszpansko jezycznych. Hiszpanski na codzien. Spotykamy równiż duzo rosyjsko jezycznych a takze oczywiscie polsko jezycznych. Wydaje sie ze wiaze sie to z duza populacja zydowska osiedloną licznie w Miami Beach South. Tegoroczny pobyt w Miami rozni sie od poprzednich. Jako ze wybralismy podrzędniejszy Hotel na Collins gdzies w okolicy 15 street. Hotelik nazywa sie EVA. Ma tą zaletę ze leży w srodku koła okolicy naszych zainteresowan. Blisko do plazy, Ocean Drive (ulica z nocnym zyciem nad oceanem), Lincoln Ave z setkami nocnych sklepow i restauracji. Blisko tez do Convention Center gzie jest Boat Show atkze do autobusow do centrum miasta. Korzystamy z autobusow miejskich. Stac nas na tracenie czsu na przystankach i w autobsach. Daje i tez nam pewne poczuie przynaleznosci do srodowiska. Pierwszy dzien wybieramy sie na ktores tam z kolei zwiedzanie Miami. Po Evergalze, oraz innych botanicznych parkach i ogrodach, ruszamy w miasto. Miasto zaczyna sie nie od apartamentow lecz od najdrozszych domkow , lub willi jak kto woli. Bierzemy autobus S i jedziemy do Bayside, glownego mola wycieczkowgo. Wycieczka za $20 od osoby po wodach zatoki nad ktora polozone jest Miami Beach South. Podkreslam South poniewaz Miami jest bardzo dlugie i ciagnie sie i ciagnie, jak guma do zucia. Miami South a potem jest tylko Key West i Kuba za woda. Plyniemy zagadalem jakiegos goscia ktory mial 83 lata i zmarla mu zona w ubieglym roku. Przylecial na pare dni sam. Jest Holendrem i wpadl tu na tydzien by sie uwolnic od europejskiej zimy. Woda a scislej wody zatoki sa od strony podworka co by mozna na podworko wplynac sobie jachtem. Bardzo mi sie to spodobalo i tez tak bym chcial. Domki sa w roznej cenie, tak po okolo 20 milinownow mniej wiecej. Jeszcze nie robilem scislej statystyki ale ciekaw jestem po ile sa tam dzialki budowlane. Podatki sa oczywiscie wysokie. Mieszka tam wiele slaw ale tylko od czsu do czasu sa w domu. Jak na razie mieszka tam tylko jeden architekt pochodzenia niemieckiego. Temat zamieszkania tam jest ciagle otwarty jako ze Ulka (malzonka) poinformowala mnie ze moze tam mieszkac. Hmm.. Dzien drugi to oczywiscie Boat Show, ktory jak dotychczas zawsze mnie omijal jako ze albo przylecialem za pozno albo odlatywalem za wczesnie. Tak ze stalo sie. Zainteresowany bylem wylacznie jachtami zaglowymi wilkosci minimum 2 sypialn. Ulka zawsze patrzy czy na jachcie jest zmywarka do naczyn. Jako ze ja nie zawsze zmywam ja potrzebna jest zmywarka. Ale zarty na bok. Jachty byly rozniste i pekate i podlugowate, rozniste takie i takie sobie. Duzo zabawek do nich poprzyczepiali monitory i kabestany, kółka i swiecidełka. Kazdy ma telewizor jako ze telewizor i radio jest standartowym wyposazeniem. Jestesmy w Ameryce i wiekszosc zeglarzy lokalnych ma pieniadze i lubi wygode. To i tez mozna sie przyjrzec do czego to prowadzi. Przyznac nalezy ze byly tez jachty solidnie zbudowane, zdolne do dalszego zeglowania i wyposazone w porzadny sprzet. Oczywiscie przy nich nie bylo zbyt wielu zwiedzajacych, no i dobrze. Poszedlem po wiedze i warto bylo. Mialem w reku lornetke z stabilizatorami i pare innych cacek technologi ktore mm zamiar wziac w tym roku na Alaske. (Wyprawa z Skagway Alaska do Vancouver Canada w Lipcu) Dzien 3. Koniecznie musimy zobaczyc Akwarium w Miam. Autobus i jazda. Zapomnielismy ze to weekend wiec z atobusami kiepsko. W jedna strone zajelo troche ponad godzine. No i dobrze. Akwarium wypadlo kiepsko. W skali 1 do 10 daje 4 punkty. Dlaczego. Stare nie zadbane. Kiepskie expozycje jednym slowem nie atrakcyjne. Maja punkty 4 bo chronia Manatie (Krowa Morska) maja dobry show z orka i delfinami i okropne hamburgery. Tyle na razie w pierszym raporcie z Miami.Bedą następne.Pozdrowienia dla radiosluchaczy w Edmonton i na calym swiecie.
Gwidon i Elzbieta Milczynski.
GWIDONA MILCZYŃSKIEGO FOTOREPORTAŻ Z SINGAPUR LUTY-MARZEC 2007
Niedziela.4 lutego 2007
Jako ze Janek nie byl zbyt “zdrowy” po imieninowym piwnym spiewie, dzien zaczelismy sami. Wybralismy sie metrem do Muzeum Azji ktore nam tak polecal Janek. Nim dotarlismy do muzeum pokrecilismy sie miedzy wiezowcami biurowymi a po drodze natrafilismy na chinska swiatynie. Jedna z takich co sie modli do przodkow. Pali sie trociczki grubosci mojej reki, na dziedzincu przed siwtynia pelno wiszacych na sznurkach spiralnych trociczek z czerwona zapisana kartka w srodku. Na dziedzincu rowniez piece do spalania kartek z zapisanymi na nich nazwiskami przodkow. Bardzo ciekawa stara architektura tej swiatyni. Czulem sie tam intruzem lecz nikt nam nie zwrocil uwagi. Muzeum jest w bylym palacu Krolowej Brytyjskiej chyba Victorii o ile sie nie myle. Rozniste rzeczy o roznych stronach Azji. Jak to w muzeach ktorych nie jestem fanem wiec szcegolow nie bede opisywal. Ale jak polecono no to zobaczylem. Daje to jako taki poglad o tym rejonie swiata. Zachwycajace jest polozenie tego muzeum nad zatoczka, architektura tej zatoki z wtapiajacym sie starym miastem w nowe dzielnice. Mozna to zobaczyc na zdjeciach ktore postaram sie wyslac. Oczywiscie parter tych domow nad woda sa zamienione na restauracje karmiace owocami morza, co jest moim ulubionym jedzeniem. Po naszej muzealnej tulaczce spotkalismy sie z Jankiem ktory towarzyszyl nam do momentu gdy musial sie udac na urodzinowa ipreze Winnie ojca. Ciekaw jak to Chinczycy obchodza urodziny 80 letniego patriarchy rodu. Mimo jego i Winnie staran nie udalo sie nas tam wkrecic i nie dziwne jako ze to byla bardzo rodzinna impreza. Zrobilismy pare zdjec. Z ciekawych zeczy to chinskie toalety w chinskich tanich restauracyjkach gdzie w niezbyt czystym srodowisku papier toaletowy zastepuje woda z gumowego weza podlaczonego do kranu w scianie. Uka sadzi ze trudno jest usisc na tym szwedzkim kiblu i uzywac weza. Mezczyznom w tym wzgledzie jest wygodniej.
W chinskiej restauracji (mowa o ulicznej taniej restauracji czy raczej garkuchni) zamiast serwetek jest umywalka do umycia rak. Mialem mozliwosc zobaczyc jak to ludzie zyja za tymi zaluzjowymi duzymi oknami. Duze zaluzjowe okna sa to okiennice duze jak drzwi. Sa one na zewnatrz domu. Za okienicami jest balustrada. Za balustrada jest okno szklane takze az do podlogi, okno jest otwierane do wewnatrz. Nie zyja tam bogaci.
Nastepnie udalismy sie na targowisko. Sa to stragany ustawione wzdluz ulicy i pelno chinskich sklepow z roznosciami lacznie z zegarkami po 2 dolary. Oczywiscie jest tam bardzo tanio. Ulka kupila bardzo sieze owoce mangostanu. Jak to smakuje, dla mnie jak delikatny rabarbar.
Po przetoczeniu sie przez to cale kramiarstwo poszlismy w kierunku hotelu. Po drodze byla Chinska oraz jakas indyjska swiatynia. Weszlismy do Indyjskiej ktora byla otwarta. Jakas Hindu z szystkimi bogami az do Wisznu. Czlonkowie zespolu Beatel's lepiej sie w tym orientuja. Figury z glowami sloni, koni i rizne takie cuda. Do srodka weszlismy na bosaka. Ja stalem patrzac co sie tam dzieje i nic nie rozumiejac z tego calego rytualu. Kobiety w sari wystrojone, panowie normalka. Ceremonie podobne jak oczyszczenie kleczenie sladanie rak identyczne jak w innych religiach. Troche jednak kolorowo jak na moje polskie przyzwyczajenia. Bardzo podoba mi sie uzyanie duzej ilosci kwiatow oraz ofiary z owocow i kwiatow, wianki itp. Bardzo kolorowe. Z tamtad do hotelu dotarlismy na nogach. Cala wycieczka na nogach okolo 9 godzin. Masa doswiadczen.
Poniedzialek.5 lutego 2007
Pierwszy nasz tropikalny ogrod botaniczny. Kolosalny, piekny. Trudno mi opowiadac o roslinach na ktorych sie zbytnio nie znam. W stawach setki japonskich karpi plywajacych razem z zolwiami podobnymi do zolwi ktore widzielismy w Wisconsin (USA). Jakies jeziorne gdzies oklo 25 cm. Wielki ogrod orchidei na swiezym powietrzu. Zlazilismy caly ogrod ca przyplacilismy obtarciami skory na niektorych czesciach ciala. Ale to dopiero poczatek bo takie lazenie zapowiada sie na caly tydzien. O roslinach nie bede pisal. Wspomne jedna ciekawostke. Zrobili ogrod pokazujacy ewolucje ziemi. Cos wspanialego. Od wulkanow i podzialu i powstawania poszcegolnych kontynentow. Kazda era osobno z zyciem od bakteri poprzez skrzypy, paprocie do obecnych czasow. Bardzo ciekawie zaprojektowane.
Ciekawe jak to uczy czlowieka rozwoju ziemi. Zmeczeni leczymy odpazenie.
Wtorek 6 Lutego 2007 Wycieczka na wyspe Sentosa. Wyspa nalezy do Singapore. Dostac sie na nia mozna koleja jednoszynowa, autobusem lub kolejka linowa. Wybralismy kolejke linowa ktora jest kilka dziesiat metrow ponad ciesnina oddzielajaca ja od Singapore. Z klejki piekny widok portu, duzej ilosci statkow na redzie. Widac centrum miasta, wiezowce na horyzoncie. Na wyspie zwiedzilismy Akwarium w ktorym sa ryby ktorych nie widzialem w akwariach Vancouver czy Florydy. Sa to: plaszczka krowia, plaszczka szpadlowe, ryba pila. Maja tez basen w ktorym mozna dotykac rozne ryby i plaszczki. Sa to lokalne ryby i mysle ze pletwo-nurkowanie zapowiada sie interesujaco widzac jak inne jest tu srodowisko w porownaniu z Karaibami czy Kanada. Przetoczylismy sie przez muzea uczace histori miasta. Zapoznalismy sie z lokalnymi legendami jak na przyklad lew-ryba ktory jest symbolem Singapore. Zrobilismy pare zdjec. Zdjecia z pokazow tanczacej wody w fontanie, swiatel czy ogni na wodzie nie bardzo sie udaly. Nie obejzelismy wszyskiego co jest na wyspie. Do domu dotarlismy z duza iloscia wrazen.
Sroda 7-go Lutego 2007 Ciagle Singapur. Pisze sie naprawde SINGAPORE tym razem poprawnie. Rano wyruszamy do MALAYSIA (z angielska). Po polsku maze to byc Malayasia lub Malesia lub Malezja. No nie wiem. Wsiadamy do autobusiku i jazda. Dolaczyli do nas wiedenczycy z Austrii. "Ja vohl". Mlodsi od nas tak jak i wiekszosc otoczenia w ktorym sie poruszamy. A szczegolnie mloda jest ludnosc Singaporea. Ale do rzeczy. Do granicy paszporty a z drugiej strony granicy jak by jak by jak by Honduras. Jak by tak z Ameryki do Meksyku jak by tak z cywilizacji w inny swiat cos tak wiele rzeczy innych. A to budownictwo, a to balagan. Biedniej zdecydowanie biedniej. Ale przy tej okazji musze powiedziec ze chyba w Singapore jest czysciej niz w Niemczech. Nie ma graffiti, nie ma gumy do zucia i petow na ulicy i nie wolno robic duzo rzeczy ktore gdzie indziej wolno. Nie ma smiecenia i plucia na ulicy. Jedziemy do wsi rybackiej. Upal jak jasna......... a do tego wilgoc. 32 C towarzyszy nam od tygodnia, autobus jest ochladzany. Ale czym bardziej na polnoc tym wilgotniejsze powietrze. Jedziemy gdzies z 80 km na polnoc od granicy. Wiekszosc ludnosci Malaysi muzulmanska. Trzeba uwazac bos bialy i tlusty to cie moga wziac na rozen. Jezdiemy po szosach. Bardzo dobre drogi. Jest to opinia Ulki. Ja spalem prawie cala droge. Obudzilem sie we wsi. Po drodze tez musielem sie obudzic bo pokazywano nam farme z hodowla roznych roslin, w wiekszosci orchidei sprzedawanych do hoteli. Przewodnik byl rodzonym Malajem ktory wsiadl do autobusy po malajskiej stronie. Przyznam ze byl dobrze przeszkolony wszystko prawie wiedzacy. Ulka oczywiscie szczelala w niego pytaniami jak zwykle ale facet niewiele razy sie podal. Ulka stwierdzila ze mogla sobie z nim pogadac wiec to jest dla niego bardzo duze wyroznienie. Ja bylem nastawiony na luz i zainteresowala mnie kilka spraw wyjatkowych lub powiedzmy nietypowych. Okazalo sie ze wiekszosc palm ktore rosna to olejowe a wiekszosc drzew to drzewa kauczukowe. Jedne i drugie przywiezione z innych stron swiata. I jak zaczeto produkowac kauczyk syntetyczny to szlak trafil caly ich przemysl kauczykowy. Olej kokosowy utrzymal sie na rynku i maslo kokosowe jest ciagle uzywane do czopkow. Staraja sie zarzucic rynek cyna ktorej maja do jasnej anieli ale cos ta cyna im chyba idzie bo bardziej potzrebna chinczykom jest stal, ropa i miedz. Staralem sie przewodnikowi tego nie uswiadamiac by miec spokojny bezkonfliktowy dzien. Tak ze sadze ze zyja raczej z sadownictwa (palmy i inne drzewa) ktore z racji ze jest polozone na samych pagorkach nie mozna zmechanizowac tak jak kanadyjskie sianie i zbieranie pszenicy. Wiec mechanizacja i postep jest raczej ograniczony, co zreszta wokol widac. Budownictwo raczej przypomina kolchozowe czyli szeregi domow tzw. szeregowce. I tym jestem calkowicie zaskoczony. Czyzby to socjalizm czy jakie licho. A moze mozliwosci finansowe. Niemniej ciekawe co to za przyczyna by budowac po 500 m szeregowcow i to na szczerym polu. Przypomina to szufladki do mieszkania. Jak to mowil ktos Szuflandia. Jedno jest pewne ze maja duzo przestrzeni a przestrzeni brakuje w Singapore. Dojechalismy do tej wsi. Nie wiem czy ona jest na mapie. Zyje tam okolo 1500 ludzi i jest ona nie nad sama woda ale jest na wodzie. Sadze ze musi byc jakas przczyna by tak budowac na palach w wodzie. Wies pachnie jak w sledziarni w ktorej gotuje sie bielizne i ktos wlaczyl grzejniki.
Piatek 9 Luty, 2007 Po poludniu wybralismy sie do Ptasiego Parku. Jak zwykle pojechalismy metrem ktore bardzo dobrze opanowalismy. Na koncowej stacji metra o nazwie Boon Lay (co na pewno cos znaczy lecz co?) przesiedlismy sie do taksowki. Taksowki jezdza na licznik i sa stosunkowo tanie. Park ten jest polozony na pagorkach. Po parku jezdzi jednoszynowa kolejka. My mielismy wstep za darmo. Nie wiem czy wyjasnialem. Duzo wycieczek wstepow i znizek cen mamy z powodu wykupienia w Singapore Airlines tzw. Stop Over - Pass. Dostalismy mase kuponow tak ze latwo sie w nich zgubic. Tak na przyklad zaplacilismy za wstep do Muzeum Azji a mielismy do niego darmowe bilety. Nie sposob z wszystkiego skorzystac co nam zaoferowano tak jest tego duzo. Wracajac do ptasiego parku. Ptaki sa w klatkach ale jest kilka klatek wielkosci kilku tysiecy metrow kwadratowych. Ptaki jak i ludzie maja w tych klatka wiele przestrzeni. Jest tam kilka ptakow egzotycznyh ktorych poprzednio nigdzie nie widzielismy. A i tak dla nas sypatycznie jest zobaczyc pelikany, bociany czy papugi. Configuracja terenu parku jest urozmaicona i jest tam nawet 30 m wysoki wodospad. Dzien zakonczylismy obiadam w chinskiej restauracji w poblizu gdzie mieszka Janek. Chinska i jedzenie dobre. Ryba "Sea Bass", krewetki i cienka straczkowa fasolka. Ulka po obiedzie sie zle poczula. Strula sie czyms i nie wiadomo czym i kiedy. Pojechalismy natychmiast do hotelu. Otworzylismy nasza bogata apteczke podrozna. Ulka po dosc uciazliwym pobycie w lazience wziela Immodium. Mamy nadzieje ze to jej pomoze.
[file:///C:/Artiza_New/public_html/photogallery/photo00019954/real.htm]
Sobota 10 Luty, 2007
Ulka zasnela nad ranem i obudzila sie bardzo slaba. Dalem jej nastepne 2 tabletki i zjadla troche chleba zjadla. Zawsze rano pisalem raport z podrozy. Tak bylo w Singapore. Jak to bedzie jutro nie wiem. Okazalo sie ze dzisiaj wieczorem lecimy do Male stolicy Maldive. Mamy zaplacona dzisiejsza noc w hotelu wiec sadzilismy ze wylatujemy jutro. Okazalo sie ze mamy zaplacona noc po to by moc zostac w pokoju do wieczora. Doba hotelowa konczy sie o godzinie 12:00. Decydujemy sie zaplacic by moc kozystac z lozka i umywalki. Ulka czuje sie troche lepiej. Bylismy przekonani ze zostajemy do jutra lecz szczesliwie Brian zadzwonil i zameldowal ze cala grupa pletwonurkow z Edmonton przyleciala dzisiaj w nocy. Nie wiem czy wiecie ale laczymy sie ta grupa i z nimi lecimy na Maldivy. Oni przylecieli o 1:30 rano i juz o 9:30 pojechali ogladac miasto. Rano zadzwonilem do Janka by go poinformowac o mojej gafie. Przyjezie nas pozegnac. Ale bedziemy tu ponownie majac tu przesiadke lecac z Borneo do domu.
Maldives. wtorek 20 Lutego 2007
Pisze ten text dopiero po chyba 10 dniach. Tak bylem zajety nurkowaniem. Lot z Singapoure byl spokojny. Trwal okolo 5 godzin. Wyladowalismy w stolicy Male. Lotnisko zajmuje caly atol. Stolica jest na sasiednim atolu. Przedmiescia stolicy sa polozone na sasiednich atolach. Pierwsze panstwo na swiecie ktore znam nie posiadajace szos i atostrad. Komunikacja po stolicu odbywa sie za pomoca taksowek, motocykli i motorowerow. Ulice sa tak waskie ze uzycie autobusu jest niemozliwe. Male autobusiki poruszaja sie wylacznie wokol lotniska. Panstwo jest muzulmanskie. Nie ma sklepow z alkoholem. Do stolicy czyli na drugi atol zawieziono nas autobusem wodnym. Z bagazami, z tobolami. Jest nas razem chyba 26 osob z Edmonton i jedna z Toronto. Jest to grupa pletwonurkow ktora dolaczyla do mnie w Sinhapore. Bede z ta grupa nurkowal na Maldivach. W stolicy spalismy do switu czyli okolo 6 godzin. Spalismy w nie typowym dla nas hotelu. Ciasno male pokoje, duszno, parno. Zabrano nas o swicie spowrotem na lotnisko. Zdziwieni ze tak wczesnie kaza sie nam wyniesc. Podobno potrzebne byly pokoje na jakas oficjalna wizyte z Sir Lanki. Prawdziwej przyczyny nie zna nikt. Na docelowy atol, ktorym jest Elaidhoo, mial nas zabrac samolot wodny. Okazalo sie ze samoloty uzywane przez Maldivian taksowki wodne sa samolotami produkowanymi w Kanadzie i napraw dokonuja w Calgary. Oczywiscie musza tam doleciec lecac przez Europe, ponad Islandia do Kanady. Z samolotu widac atole jak na dloni i zdjecia z samolotu czesciowo daja poglad jak ten kraj wyglada. Samolot przycumowal zdaleka od wyspy i lodziami zabrano nas do resortu. Resort Eladihoo jest resortem klasy turustycznej. Atol jak i inne wielkosci 200 m na 200m. Celem moim jest nurkowanie. Nurkowanie jest cudowne. Szcegolnie spelnia sie moje mazenie i nurkowaniu z mantami (nie wiem dlaczego po polsku nazywana”diablem morkim” moze z powodu 2 przednich kosci na ktorych sa pletwy). Sa to bardzo wielkie stworzenie wiekszosc co widzielem 3 do 4 metrow rozpietosci. Pieknie zegluja pod woda jak ptaki. Widzielem je na zywo jak na razie 3 razy. Oczywiscie widziale mase innych stworzen jak: nursing shark, white tip reef shark, black tip reef shark, silver tip shark, sting ray, eagle ray, duze zolwie w dzien w nocy. Pierwszy raz nurkowalem w nocy z rekinami. No i mielismy przygode podczas jednego z nocnych nurkwan jak nas poniosl prad wodny na koniec rafy. Duzo nie brakowalo bysmy nie wyladowali na otwartym oceanie, taki byl silny prad. Nadal nurkuje i pragne zobaczyc najwieksza rybe w oceanie jaka jest rekin wielorybi. Moze to sie uda w przyszlym tygodniu w Malezji na Borneo. Teraz jestesmy na atolu Bandos. Bandos jest duzym swiatowej klasy, bardziej luksusowy resortem. Ellaidho maly bardziej rodzinnym resortem. Ulka i ja jestesmy w dobrej kondycji. Bandos Wtorek 20 Luty 2007
|